25.09.12 - happiness

mimo, że dwa dni miałam bardzo ciężkie, teraz nastąpiła pomyślna zmiana. od niedzieli bolało mnie ucho i cały czas zastanawiałam się  co jest tego przyczyną. obawiałam się, że mnie jakoś zawiało nad morzem, albo co gorsza dostałam zapalenia ucha. i jedno i drugie już kiedyś przerabiałam, jednak tym razem bolało mnie inaczej - punktowo, a dotyk sprawiał ogromny ból.


nadal nie wiem co mi jest - jak nie dotykam jest dobrze, więc staram się trzymać z daleka. podejrzewam, że może to być wina pewnego niesfornego pryszcza, który postanowił ulokować się w najbardziej bolesnym miejscu! zdarza się i ostrzegam, że boli potwornie.

moje złe samopoczucie mogło również wynikać z niezbyt pomyślnej pogody. całą niedzielę padało, a poniedziałek spędziłam praktycznie w domu (nie licząc  krótkiego spaceru z psem i wyjścia po dzieci). w takie dni automatycznie nic nie chce mi się robić i jedyną rzeczą, na którą mam ochotę  jest wylegiwanie się w łóżku. ale jednak i to nie zaburza mojego kreatywnego funkcjonowania i z minuty na minutę wymyślam coraz to nowsze pomysły do wcielenia. oby mi tylko sił nie zabrakło.

dzisiejszy dzień zaliczam do tych najlepszych spędzonych dotychczas w Anglii. przedpołudnie miałam całkowicie wolne - Patrick zabrał dzieci do  szkoły, a nie miałam żadnych większych obowiązków, więc wybrałam się na zakupy. spędziłam mnóstwo czasu w new look'u, żeby w końcu kupić dwa podkoszulki, rajstopy i pierścionek (a tak de facto poszłam po sweter). co do moich zakupionych rzeczy, to zrobię następnego posta, w którym poproszę Was o opinię  w pewnej sprawie. ale to potem, bo nie mam teraz dobrych zdjęć. taaak, właśnie, przydałby mi się tutaj jakiś fotograf, bo czasem mam ochotę pokazać moje stylizacje, a na samowyzwalaczu robienie zdjęć mi nie wychodzi  (i w tym momencie żałuję chwili, w której powiedziałam sobie, że mój statyw nie będzie mi potrzebny). no ale mam nadzieję, że  za niedługo znajdzie się jakiś dobry znajomy z fotograficznym zacięciem...

co do fotografii, to powiedziałam sobie, że będę  zagłębiała tajniki mojego aparatu, choćby nie wiem co, i tak oto powstało poniższe zdjęcie - jest ono całkowicie  pozbawione korekty komputerowej. wiem, że poruszone (tak, tak Natalio), ale właśnie taki był zamysł. mam nadzieję, że w kolejnych dniach uda mi się odkryć jeszcze więcej ciekawych funkcji w moim kochanym Nikonie <3
























ostatnia rzecz na dzisiaj, to mój kurs gitarowy, z którego wróciłam godzinę temu. zdziwiłam się, gdy na początku przyszłam do studio muzycznego w collage'u i zobaczyłam trzech podstarzałych mężczyzn. jeden z nich okazał się być nauczycielem. następnie przyszło jeszcze 7 osób. jest jedna młoda dziewczyna, która zapisała  się na kurs z mamą, parę  osób w średnim wieku i jedna staruszka (tak na oko ma 60), która przyniosła ze sobą gitarę elektryczną i jako jedyna na takiej grała. :) obawiałam się bardzo, czy zrozumiem polecenia naszego nauczyciela, ale nie miałam z tym najmniejszego problemu. trochę głupio się czułam, że umiem wszystko to czego się nauczyliśmy, a w grupie wszyscy są dopiero początkujący. stałam się drugim nauczycielem i pokazywaczem chwytania akordów. to dobra motywacja dla mnie, żeby nie przestawać trenować i stale czegoś się uczyć. na ten tydzień mam do nauki trzy piosenki oraz tabulaturę i zapis nutowy. tak! nauczę się czytać nuty (w końcu) :> 

6 komentarzy:

  1. bardzo podoba mi sie to zdjecie, to funkcja najkladania na siebie zdjec? i Ty mieszkasz w salisbury? zamierzam tam jechac w sobote , mialam jechac z kolorovelove ale ona sie nie odzywa, i tak mam zamiar tam sie wybrac wiec jesli masz wolne mozemy pojechac do stonehedge ( chyba Ty pisalas ze chcesz tez?). w kazdym badz razie mam zamiar odwiedzic salisbury i nie wiem czy podzielic to na dwa razy w sensie ze osobno salisbuty i osobno samo stonehedge czy za jednym razem bedzie ok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może śmiesznie to zabrzmi, ale nie wiem jak zrobiłam to zdjęcie. po prostu siedziałam i zmieniałam ustawienia a nagle poruszyłam się przy robieniu zdjęcia... i wyszło(?) muszę jeszcze raz to sprawdzić i Ci wtedy napiszę.
      a tak, ja jestem w Salisbury i piszę się na spotkanie w mieście. myślę,że lepiej wziąć to za jednym zamachem, bo to miasteczko nie jest duże i nie wiem co tu zwiedzać. a co do Stonehenge, to muszę sprawdzić ile kosztuje bilet (i z tego co mi wiadomo to nie można podejść blisko, tylko z daleka obserwować). ale są jeszcze jakieś wycieczki rano - wschód słońca i wieczorem - zachód - i wtedy można podejść blisko, ale pewnie więcej kosztuje. jak sprawdzę, dam znać!

      Usuń
  2. Świetne przesunięcie na zdjęciu. Chcę więcej jedzenia na blogu! :P "Pokolenie Instagramu" do czegoś zobowiązuje...

    OdpowiedzUsuń
  3. po napsianiu komentarza przweczytalam ze poruszylas aprarat i ty poprostu zrobilas zdjecie z dlugim czasem naswietlania i przesunelas aparat wiec aparat robil zdjeice np 5 sekund :)

    ja nie wiem jak sprawdzic godizny pociagow z waterloo wiem ze i tak zawsze pociagi do salisbury na tablicy wiec chce wziasc pierwszy lepszy. Zalezaloby mi, zeby to bylo w ta sobote bo mam 3 dni wolne a w nastepnycch tygodniach krucho bedzie z czasem i pewnie z pogoda powoli juz tez. Ja czytalam ze za wejscie do stonehedge placi sie 7 funtow, mi w sumie zalezy zeby z daleka zobaczyc i katedre w salisburty musze zobaaczyc koniecznie no i to tyle. w sumie stonehedge chce zobaczyc tylko ze wzgledu na to ze to wazne historyczne miejsce i dla samego faktu ' bylam tam'

    OdpowiedzUsuń
  4. Hym. Mnie ten wieszak się bardzo podoba. Ale szkoda iż mało rzeczy się na nim mieści ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcie fantastyczne! Cały urok jest w tym "poruszeniu" :)

    OdpowiedzUsuń